Calkowite przeciwienstwo mnie. On byl pelny energi, ucieszony zyciem, ja natomiast, bylam inna...
wszystko kwestionowalam, to zycie .. to co ktos robi.
Moj charakter byl raczej trudny, jednak to co chcialam , bylo to aby ktos zaakceptowal mnie za to jaka jestem . Jednak czy przy nim bylam soba? - nawet sama tego nie zauwazalam.
Osoba potrafi byc taka zmienna. Ale taka juz nasza natura, nie prawda?
Niestety, to jaka ja bylam .. wiedzialam i zauwazalam sama. Gdyby tylko poznal prawdziwa mnie, poddal by sie calkiem a wszystko by pryslo. Dlatego wlasnie, tego wieczoru zrezzygnowalam z wyznania.Moze to byl blad, lecz nie potrafilam mu tego jescze powiedziec. Przeciez ciagle mu powtarazalam jak bardzo go lubie a on traktowal to jak zwykla, normalna rzecz.. -moglam by mu nawet powiedziec, jak bardzo go kocham ale on by to i tak potraktowal jak nic. Jestem dla niego przyjaciolka a on dla mnie wszystkim o czym marze. Idealna osoba, ktora nie jest moja... i raczej nie bedzie, wiem ze nie powinnam pograzac sie w smutku i wiem, ze marzenia powinno sie uzupelniac samemu.. W kocnu marzenia nie sa tylko poto aby o nich tylko myslec..- nalezy je samemu stwarzac...- zrobic takie warunki aby one sie spelnily..
Tego wieczoru mialo tak wlasnie byc... jednak nie , jak zwykle nie udalo mi sie. Nic mi sie nigdy nie udaje.. czuje sie jak zawsze, beznadziejna... niewiem jak mu to powiedziec, niewiem co dalej robic...
Minal tydzien i w dzien w dzien , jak zawsze w lecie, spotykalismy sie...
wiedzialam , ze nadszedl czas aby mu to powiedziec; ale czy on zrozumie.. ?
Trzeba bedzie zaryzykowac, mimo ze boje sie jego reakcji...
Wzielam wielki wdech, - Wiesz jak czasami mowie ci , ze cie kocham?- spytalam , slyszac lekkie drzenie w moim glosie.
- Tak?- spytal krotko i obejetnie , wpatrucjac sie na swoje buty.
- Nie pomyslales kiedy kolwiek, ze moze ja to mowie naprawde? - lekko urwalam ostatnie slowo.
On milczal, dlugo milczal a jego wzrok nawet sie nie podniosl.. rekami bawil sie sznorowkami, i calkiem to zignorowal.
- Lubie zachody slonca.. a ty?- spytal w koncu, calkiem ignorujac pytanie i sytuacje. Zmienil temat jakby nic sie nie stalo.
- Tak.. z toba zawsze jest fajnie je ogladac- odpowiedzialam cicho.
Gdy zauwazylam ze nie widzi mnie juz, odwracajac sie w bok aby zobatrzyc lodke, podnioslam sie i zaczelam odchodzic, tak bardzo bolalo mnie serce, zignorowal mnie calkowicie... wiedzialam... moglam mu tego nie mowic.. teraz calkowicie go stracilam. Po policzku splynela mi krystaliczna lezka...- szlam dalej.
Na ramieniu poczulam kogos reke, balam sie odwrocic, bo jesli to byl on , to niechcialam mu spojrzec w oczy. - Wiem , ze chcesz abym cie zauwazyl.. i poczul to samo... - nie dokonczyl , gdyz mu przerwalam - to mi juz obojetne- sklamalam.
-Pamietaj, ze kazdy z nas jest wyjatkowy jak platki sniegu, nie do odroznienia jesli nie przypatrzysz sie blizej, i calkowicie ignorowany przez wszystkich... Jednak czasami podczas najzmienjszej zimy, na dwor wychodzi jedno male dziecko.. i posrod wszystkich platkow spadajacyh na jego mala kurteczke, zauwaza ten jedyny platek, ktory odroznia sie od wszystkich.. - opowiadal mi, chociaz nie rozumialam sensu - i ..? - spytalam odwracajac sie.
Zlapal mnie za biodra ..a ja wzielam wielki wdech, balam sie tego co powie lub tego co sie stanie - Udajmy ze ja jestem tym dzieckiem a ty platkiem sniegu-dokonczyl
-poco? -spytalam wciaz nie rozumiejac.
Zlapal mnie za brode i lekko przyblizyl usta- Chcialbym aby ten platek byl na zawsze moj.. i aby ten moment byl nie do zapomnienia.. dla mnie i dla ciebie.. - Jego usta dotknely moje... przec kilka sekund calowalismy sie... to bylo tak piekne , ze nie mialam ochoty odkleic ust od jego.
Niestety wkoncu sie odkleily...
- .. Czemu to zrobiles?- spytalam cichym glosem
- Odkad pamietam, wiem ze cos miedzy nami iskrzy, tylko szkoda ze dopiero dzis sie dowiedzialem ze ty jestes tego pewna...- Odpowiedzial
- Dzis to moj ostatni dzien... - mruknal a za tem puscil mnie i odszedl w druga strone..
Pobieglam do domu... nie wiedzialm czy plakac czy sie smiac... nie mialam pojecia co tak dokladnie sie stalo.
Teraz juz wiem, on byl aniolem.. aniolem ktory mial jedna misje. Sprawic abym ja byla szczesliwa... nie chcial nigdy abym sie w nim zakochala.. a dzis byl ostatni dzien.. on wiedzial , ze wkoncu bedzie musial oddjesc.. ze wkoncu ktos inny bedzie potrzebowal jego pomocy.. inne smutne, samotne "dziecko"-... jego praca jest tu skonczona, odchodzi.. zakochalam sie w czyms nie do zdobycia.. w czyms co nawet nie jest prawdziwe przeciez- byl tylko w moim umysle..
Siedzialam tamtego dnia sama .. wpatrujac sie na tym razem, szybko zachodzace slonce... Grube chmury zaslonily mi widok.. polozylam sie na ziemi.
- Emily, idziemy ...co ty tam jescze robisz? - odezwal sie z daleka glos mojej matki
- juz ide- krzyknelam.. mimo ze wiatr zagluszyl moj glos - juz ide - powtorzylam...
KONIEC.
moral historyjki - lepiej powiedziec co masz na sercu, jak naj szybciej.... za nim, bedzie za pozno.
Napisalam to tak wlasnie teraz, na szybko.. porostu przyszlo mi do glowy.. a laptop byl w poblizu, mam nadzieje ze sie podoba ;) moze i nie jest najlepsze, ale w koncu.. opowiada jakby.. o czym moze mysle na codzien? lub moze co ja mam na sercu ; ) mimo ze ta historyjka nie jest oparta na zadnych prawdziwych faktach, ma cos w sobie co po prostu mowi "JA"
Tak,wiem ze jest smutne, ale tylko takie potrafie pisac.. wiecej moich historyjek.. i tp. mozecie zobaczyc tu : KLIK
Napisalam to tu, bo cos nudno sie zrobilo na blogu.. -czekajac na przyjscie lalki mojej, a jedyne co bylo ciekawe to post Patu, tak naprawde.. wiec no....pisac co myslicie^_^
Zegnam sie juz zatem z wami ;3 ,
Melonek <3